Blog

-

Wiedeń Półmaraton 2025 – wiatr, emocje i niesamowita życiówka

Wiedeń Półmaraton 2025 – wiatr, emocje i niesamowita życiówka

9 kwi 2025

Treningi

Vienna Halfmarathon 2025
Vienna Halfmarathon 2025
Vienna Halfmarathon 2025

Decyzja, Która Miała Znaczenie

To była decyzja, która miała kluczowe znaczenie. Jesień 2024, po maratonie w Berlinie, czułem głód biegania. Wspólnie z trenerem, Stevem Sissonem z Telos Running, postanowiliśmy na wiosnę przebiec szybki półmaraton. Celem było sprawdzenie mojej kondycji po maratonie i szybsze bieganie.

Wiedeń wydawał się naturalnym wyborem. Jego płaska trasa i duża impreza przyciągały mnie. Ważne było dla mnie, aby to miasto dało coś wyjątkowego. Szczęście i odrobinę szczęśliwego splotu okoliczności miały kluczowe znaczenie dla mojego sukcesu.

Droga Do Wiednia

Przygotowania do półmaratonu rozpoczęły się od razu. W połowie listopada zwiększyłem obroty. Plan treningowy, opracowany przez Steva, był precyzyjny. Współpraca z trenerem była bez wątpliwości.

Mój cel to powrót do formy po długiej kontuzji. Po maratonie w Berlinie chciałem poprawić swoje wyniki. Celem było bieganie poniżej 1:25:00, a marzeniem było 1:24:30.

Treningi były efektywne, co szybko zwiększyło moją wydolność. W połowie roku biegłem szybko jak nigdy wcześniej. Pierwszy sprawdzian, bieg w Poznaniu, zakończyłem z czasem 37:27. To dało mi nadzieję na półmaraton w czasie ok 1:22:00.

Wiedeń

Do Wiednia dotarłem w sobotnie popołudnie. Expo zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Organizacja była profesjonalna, a atmosfera pełna emocji. Wiedeń oferował spokój i wsparcie na każdym kroku.

Po odebraniu pakietu pojechałem do hotelu, gdzie spotkałem się z nieoczekiwaną sytuacją. Usłyszałem, że „Ty tu nie spisz:)” – była to jednak pomyłka systemu. Ostatecznie nie musiałem spać pod mostem :)

Po chwili odpoczynku, wybrałem się do pizzerii włoskiej. Miły Pan zaserwował mi smaczną Neapolitanę. Następnie, spacer po lunaparku odświeżył mnie. Powrót do hotelu, śmiech przy komedii i próba snu. W końcu, około 2-giej w nocy, zasnąłem.

Poranek, Który Pięknie Pachniał……….. Zimą

Pobudka o 6:30. Noc przerywana, sen niespokojny, ale poranek... był piękny. Spokojny, radosny, zimowy. Ciepłe łózko kusiło, ale temperatura za oknem wynosiła -6 stopni.

Byłem gotowy na zawody. Wiatr miał inne plany. Wiało mocno, aż do 68 km/h. Rozważałem, co nosić, ale postanowiłem na długi rękaw i krótkie spodenki.

Szybki marsz na start. Dwa kilometry, które pozwoliły się rozgrzać. Emocje rosły. Tysiące ludzi, długi most nad Dunajem, zimno, ale słońce świeciło.

Ludzie tłoczyli się w swoich strefach. Startowaliśmy z dużego mostu z wiatrem. 3 minuty przed sygnałem startera stałem gotowy na start.

Przede mną półmaraton. W głowie tylko jedno: biegnij mądrze.

Plan Był Prosty, Ale Czy Tylko Na Papierze?

Początek był wyśmienity- 3:55/km – tempo kontrolowane. Do 16. kilometra miało być szybciej, ale z umiarem. Potem – wszystko, co w nogach i głowie. Trasa była fantastyczna – szeroka, szybka, z długim podbiegiem od 9 do 19 km.

Zbiegliśmy z mostu i cały czas biegnąc z wiatrem dotarliśmy do parku Prater. Tam Kipchoge pobił rekord w maratonie, biegając poniżej 2 godzin. Po kilku kilometrach, kiedy nawrotki stały się trudniejsze, z boku czy w twarz wiatr nie przeszkadzał nam utrzymać tempa.

Jednakże, około 15 kilometra, sytuacja zmieniła się. Wiatr stał się silniejszy, lodowaty powiew zaskoczył nas. Wbiegliśmy między budynki. I nagle… ściana. Potężna, lodowata ściana wiatru. Tak jakby ktoś odpalił suszarkę na pełnej mocy prosto w twarz. Zatkało mnie. Czułem się jak ryba wyrzucona na brzeg, próbując bezskutecznie łapać powietrze po prostu mnie przydusiło.  Nie było za kim się schować. Grupa się rozpadła a kolejna grupka była jakieś 200 metrów przed nami. Pozostało to jakoś przetrwać, ale czułem jak wiatr praktycznie mnie zatrzymuje w miejscu i wysysa wszystkie siły. Pomyślałem, że jeszcze tak z kilometr może dwa i po mnie.  Każdy próbował przetrwać. Ja też.

W głowie miałem tylko jedno: to koniec. Ale wtedy trzech zawodników przycisnęło. Przebiegli obok. Ich obecność stała się moim ratunkiem. Uparłem się, nie chciałem ich puścić, nawet gdy wiatr zatrzymywał nas w miejscu.

Potem zakręt i nagle cisza. Wiatr zniknął. Oddycham. Żyję. Przyspieszam.

Ostatnie Dwa Kilometry I Sprint Do Mety

Końcówka była poezją. Biegliśmy w centrum, otoczeni tłumem. Tempo wzrosło do 3:39/km. Wiatr wiał z boku, więc nie przeszkadzał.

Lekkość towarzyszyła nam. W pewnym momencie rozwidlenie i maratończycy pobiegli w lewo. My jednak jechaliśmy w prawo, ku metzie. Na metę wpadłem z czasem 1:21:36, czując się znakomicie.

Cztery minuty poprawy to niewiarygodne osiągnięcie. Ale było to prawdziwe, bo nie poddałem się.

Po Wszystkim

Po przekroczeniu mety musiałem złapać oddech. Potem pamiątkowe zdjęcia z medalem. Oczekiwanie na wyniki było niesamowite.

Jak później kibicowałem innym, czułem się pełen energii. Nie czułem zmęczenia. Byłem zadowolony. Wszystko, co zrobiliśmy, było życiówką.

Ten start pokazał, jak cienka jest granica między poddaniem się a dalszym walkiem. Pokazał, że ważne jest mieć wokół siebie ludzi, którzy nas motywują i doceniają. Spełnianie marzeń i pasji, a także dzielenie ich z innymi, jest wspaniałe. Cieszmy się każdym chwilą, które spędzamy z bliskimi.

Poczułem, jak naprawdę jestem na krawędzi, gdy biegam. Wydaje się, że za chwilę wszystko się skończy, ale odpuszczam i atakuję dalej. To uczucie jest ekscytujące.

Wtedy przyszedł czas na odpoczynek. Cieszyłem się radością, jedłem ciepły posiłek i śmiałem się. Było to wspaniałe uczucie, zrozumienie, że zrobiłem to.

Liczby, które mają znaczenie

Podsumowanie I Co Dalej?

Z tego wyjazdu zapamiętam wiele rzeczy. Pytanie o moc wiatru na jutro, wycieczkę po Praterze, słoneczny poranek, zabawę i pyszne Sznycle. Szczególnie ten z cebulą i boczkiem był niesamowity.

Zapamiętam także wspaniałych kibiców i niezapomniane wrażenia. Moment po biegu, kiedy emocje opadły, był szczególnie piękny. Mogliśmy się wyluzować i cieszyć.

Polecam ten bieg z czystym sumieniem. Organizacja była doskonała, kibice wspaniali. Możecie ścigać się na każdy czas. Jest z kim biec, a nie jest daleko.

Kończy się jedna przygoda, a zaczyna następna. Ten bieg był więcej niż półmaraton. To był kamień milowy. Cel jest jasny: złamać 2:50:00 w maratonie. To ambitne, ale czuję, że możliwe.

Może jeszcze kiedyś wrócę do Wiednia. Chcę tam wrócić z kolegami ze Stanów. Zobaczymy, czy uda się. Może wybierzemy inną lokalizację. Tomek proponuje poprowadzić mnie na czas 1:19:55 w półmaratonie. Nie chcę się z nim rozstać.

Na Koniec Podziękowania

Dziękuję trenerowi Steve’owi Sissonowi za jego wsparcie i wiedzę. Za cierpliwość, która była nieoceniona. Dziękuję również chłopakom z Telos Running, Tomkowi i Romanowi, za ich zaangażowanie. A także wszystkim, którzy wierzyli w mnie i dawali siłę.

Podziękowania kieruję również tym, którzy mnie hejtowali. Ich negatywne reakcje były dla mnie motywacją do dalszej pracy.

Do zobaczenia na trasie. Pamiętajcie, czasem warto ryzykować i tańczyć na granicy. Wtedy osiągamy rzeczy niezwykłe.