Blog
-
Chicago Marathon 2025. Relacja
Chicago Marathon 2025. Relacja
31 paź 2025
Zawody
Chicago Marathon- Czy uda sie pobiec ponizej 3 godzin?
Na maraton w Chicago zapisałem się zaraz po przebiegnięciu maratonu w Berlinie, kiedy emocje jeszcze zupełnie nie opadły. Wynik, jaki osiągnąłem w stolicy Niemiec, bez problemu dał mi przepustkę do Chicago. Miałem jasny plan działania. Berlin był sprawdzianem, czy problemy zdrowotne, które wykluczyły mnie z biegania na ponad pół roku, definitywnie się skończyły. Wtedy okres zimowy chciałem jak najlepiej wykorzystać na przygotowania.
Ustaliliśmy z trenerem, że od grudnia przygotowujemy się tak naprawdę do Chicago. Oczywiście po drodze był półmaraton w Wiedniu, który miał zadecydować, czy do Stanów polecę, by łamać 3 godziny, a może raczej, by się do nich mocno zbliżyć.

Jak skończyła się przygoda w Wiedniu, możecie przeczytać TUTAJ – i wtedy już będziecie wiedzieli, że od marca do czerwca ustanowiłem życiówki na każdym dystansie. Dlatego w doskonałym nastroju w lipcu rozpocząłem przygotowania do złamania 3 godzin w maratonie.
Chcę Wam pokazać, jak wygląda maraton w Chicago, ale także podzielić się swoimi refleksjami na temat tego, w jaki sposób zaplanować wyjazd. Być może ktoś z Was będzie miał ochotę w przyszłości pobiec w Chicago i znajdzie tu wskazówki dla siebie. Liczę, że zachęcę Was do tego, bo to niezapomniana przygoda i cudowne przeżycie.
Wielkie rzeczy dzieją się, kiedy nikt nie patrzy
Nie będę w szczegółach pisał o przygotowaniach i treningach. Celem było utrzymać dobrą kondycję i nie stracić szybkości, biegając wyczerpujące long runy. Postawiliśmy z trenerem na podobny trening jak do maratonu w Berlinie, ale dodaliśmy więcej kilometrów w tygodniu (średnio ok. 100 km) i trzy bardzo ważne biegi w kontekście maratonu – o czasie trwania powyżej 3 godzin i 15 minut.

We wcześniejszych maratonach miałem problem ze skurczami i bolącymi nogami na ostatnich kilometrach, i chcieliśmy to wykluczyć. Dodatkowo spokojne biegi o czasie dłuższym niż docelowy maraton też mentalnie dobrze przygotowują organizm do walki na końcowych kilometrach.
Ostatnią różnicą była większa liczba biegów powyżej 32 km w tempie maratonu lub szybszym. Łącznie wszystkich tzw. longów w okolicach 30 kilometrów lub dłuższych w przygotowaniach wyszło osiem. Według mnie to klucz do tego, by optymalnie przebiec maraton.
To wszystko, w połączeniu ze sprawdzonymi jednostkami treningowymi, dało świetne rezultaty na koniec września. Tym razem także zrezygnowałem z biegu kontrolnego (zazwyczaj był to półmaraton na 3–4 tygodnie przed zawodami), bo uznaliśmy, że niczego nowego nie sprawdzimy, a szkoda marnować czasu. Co innego bieg na dyszkę. Zawsze mozna stanąc na podium :)

Półmaraton w moim wypadku jest w zupełnie innym zakresie tempa i wytrzymałości niż maraton, więc nie da nam to żadnej konkretnej odpowiedzi. Jego specyfika nie odpowiada temu, co mnie spotka na maratonie, a przebiegnięcie go w ok. 1:22:00 czy 1:23:00 nic tak naprawdę mi nie da. Maraton zaczyna się po 32. kilometrze, a do tego na pewno tempo będzie wolniejsze.
Z poczuciem dobrze wykonanej pracy rozpocząłem dwa najgorsze tygodnie – tapering.
Podobno najwięcej wypadków drogowych pojawia się na 10 minut przed dotarciem do celu
„Jeśli walczysz z nerwami, one tylko wracają silniejsze. Trzeba je zaakceptować. Nie da się ich całkowicie wyeliminować. Będzie trochę nieprzyjemnie, ale kiedy padnie sygnał startu, wejdziesz w tryb działania i wszystko się unormuje.”
Najwięcej stresu pojawia się w godzinach lub dniach przed startem, gdy nie możesz jeszcze nic zrobić. Dlatego powtarzałem sobie: ustal realistyczne oczekiwania, zaplanuj strategię biegu, poznaj trasę i naucz się jej, przygotuj wszystko na podróż – a potem, gdy już to zrobisz, znajdź sposób, by wypełnić tę pustkę, nie łapiąc głupiej kontuzji lub przeziębienia na koniec.

Na szczęście miałem dużo zajęć w pracy i sporo na głowie przed wylotem. Jednocześnie starałem się nie złapać przeziębienia i walczyłem z dziwnymi bólami mięśni. Większość z nich okazała się fikcyjna – to nerwy i podświadomy stres powodują to dziwne uczucie.
Często nerwy biorą się stąd, że mózg wysyła sygnał ostrzegawczy: „Uwaga, to będzie bardzo trudne – możesz zginąć podczas tego biegu”, próbując nas przekonać, żebyśmy w ogóle nie zaczynali.
Na tydzień przed maratonem zaczął się mój mentalny „zjazd z autostrady”. Trzeba wtedy odpowiedzieć: „Tak, wiem, że to będzie trudne, ale jestem przygotowany.” Najlepiej, jak masz wtedy z kim pogadać. Ja mam świetnego trenera, z którym kilka dni przed zawodami omówiliśmy strategię i taktykę biegu. Dodatkowo zwrócił mi uwagę na rzeczy charakterystyczne dla biegu w Chicago.

Byłem gotowy, miałem notatki, byłem spakowany i wsiadałem do samolotu. I kiedy w końcu zaczynałem się wyluzowywać, okazało się, że przez 10 godzin wiała na mnie klimatyzacja, a obok kaszlał koleś… więc podróż spędziłem, trzęsąc się pod kocem w maseczce na twarzy, myśląc: Cztery miesiące treningu i nadszedł lot, który może mnie wykończyć!
Po co przyleciałeś? Na maraton. Okej, to zróbmy to szybko i możesz uciekać
Stojąc w kolejce do rozmowy z oficerem migracyjnym na lotnisku O’Hare w Chicago, patrzyłem, jak ludzie przede mną wchodzą do kilkunastu przeszklonych kabin i tłumaczą, co ich sprowadza do USA. Ciekawie było patrzeć na ich miny, gestykulację, wymachy rękami. Niektórzy siedzieli dłużej, inni bardzo krótko.
Dwa razy zdarzyło się, że kilka osób przechodziło do innego pomieszczenia – takiej trochę poczekalni – gdzie prawdopodobnie będą czekali na powrót do domu, a ich stopa, przynajmniej tym razem, nie postanie na amerykańskiej ziemi. Ot, taka mała niepewność. Uda się, czy się nie uda?
– Witam, jak leci?
– Bardzo dobrze.
– Poproszę o paszport. Okej, po co przyleciałeś?
– Oczywiście na maraton, sir.
– Okej, to zróbmy to szybko. Popatrz w kamerę… Okej, teraz odciski palców. Super… Masz coś do oclenia?
– Nic.
– Dziękuję, możesz biec. I powodzenia w niedzielę!
Tip: Do rozmowy z agentem warto się przygotować. Miejcie przy sobie wydrukowaną wizę oraz dokumenty potwierdzające miejsce pobytu czy rezerwację biletów powrotnych do Polski.
Podróż z lotniska i pierwsze wrażenia
Uff… szybko poszło. Jeszcze tylko muszę wydostać się z lotniska. Po 15 minutach wchodziłem do wagonu charakterystycznej kolejki, znanej z takich filmów jak choćby „Uwierz w ducha” czy „Ścigany” z Harrisonem Fordem.
Transport miejski w Chicago jest dobrze rozwinięty, bardzo intuicyjny, a przy tym względnie tani. System „CTA” opiera się na liniach metra, które z różnych stron (także z lotniska) zjeżdżają w stronę centrum, gdzie robią pętlę (loop). Stąd właśnie pochodzi nazwa centrum miasta – Chicago Loop.

Cena w przypadku większości przejazdów wynosi 2,50 USD (autobus, metro) i za tę kwotę można podróżować przez 2 godziny. Ja planowałem jechać 40 minut i miałem być w apartamencie.
Postanowiłem, że ze stacji do mieszkania przejdę się już spacerkiem. Chciałem złapać ostatnie promienie zachodzącego słońca i poczuć klimat przedmieść Chicago. Była 16:30, lekki wiaterek, bardzo ciepło, a ja czułem, że jestem we właściwym miejscu. Tylko „czas” nie był właściwy – jet lag powalił mnie z nóg o 18:00.
Wstałem o piątej rano. Dwie godziny później wybrałem się na śniadanie.
Tip: Moim zdaniem warto poszukać hotelu lub apartamentu w odległości do 30 minut jazdy kolejką lub autobusem od centrum. Czasem może być nawet 2–3 razy taniej, a dodatkowo poznajecie uroki prawdziwych amerykańskich domków na przedmieściach.
Nie bójcie się, że będzie problem z dojazdem na maraton, jeśli nie będziecie mieszkać w centrum. Jest wiele opcji – Uber (z którego my korzystaliśmy), kolejka, autobus. Zyskujecie lepszą cenę, spokój, ciszę, ciekawsze knajpki i świetny klimat.
Rzeczy, których nie powinieneś robić przed maratonem, czyli „Meksykańskie śniadanie”
Chicago to miasto nad Jeziorem Michigan – jedno z najważniejszych i najpiękniejszych w USA. Znane jest ze swojej niezwykłej architektury, wspaniałej muzyki, wyjątkowych potraw i wielkomiejskiej, choć luźnej atmosfery.
Atrakcje Chicago to między innymi wieżowiec Sears Tower, Magnificent Mile, okalająca centrum rzeka, molo Navy Pier, kluby bluesowe i komediowe, liczne muzea, a przede wszystkim Cloud Gate, czyli charakterystyczny pomnik „fasoli” – jeden z symboli miasta.
W oczekiwaniu na Romana, mojego amerykańskiego biegowego kumpla, z którym miałem spędzać czas, zamierzałem zjeść dobre śniadanie i wybrać się do centrum, żeby coś zobaczyć.

W menu knajpy o nazwie Breakfast House znalazłem ciekawie brzmiące danie – Chorizo Breakfast. Zamówiłem do tego kawę i od razu polubiłem amerykańskie, niekończące się dolewki. Pijesz do połowy kubka, a pani natychmiast dolewa do pełna. I tak w nieskończoność.
Śniadanie było ryzykowne… Jajka z mięsnym farszem na ostro, z papryczkami i grzankami. Było pyszne. Wyszedłem lekko skołowany (nie wiem, ile wypiłem kubków kawy – kto by liczył te ciągłe dolewki), zostawiając 10 dolarów i ruszyłem na miasto. Czas poznać centrum.
Magnificent Mile
Chicagowski odpowiednik Piątej Alei. Znajdują się tu butiki sławnych projektantów, luksusowe restauracje i – oczywiście – sklepy sportowe.

Nie chciałem przed zawodami zbyt dużo chodzić, jednak nie mogłem sobie darować, by nie zobaczyć wielkiego sklepu Nike czy HOKA. Sponsorem tytularnym maratonu w Chicago jest Nike. Polowałem na oryginalną koszulkę z biegu, ale niestety – nie tylko ja. Wszystkie moje rozmiary były wykupione. Na pocieszenie zrobiłem małe zakupy w sklepie Hoka. I nie… nie były to buty.
Spacerując, natknąłem się na gigantyczny, kilkupiętrowy Starbucks – największy i najbardziej oryginalny, jaki widziałem. Kilka pięter z niesamowitą kawą i potwornymi kolejkami. Dlatego dałem sobie spokój i ruszyłem dalej.

Magnificent Mile to szeroka aleja, zdobiona drzewami, zadbanymi witrynami i wszechobecnymi wieżowcami, będąca tak naprawdę fragmentem Michigan Avenue – jednej z głównych arterii miasta.
Tuż na jej krańcu, nad rzeką Chicago, znajduje się zbudowana w 1925 roku Tribune Tower. Budynek niegdyś służył za siedzibę jednego z największych dzienników w USA – Chicago Tribune. W jego mur wkomponowano artefakty z różnych krańców świata – kamienie, cegły i fragmenty słynnych budowli, m.in. z Piramidy Cheopsa, Wielkiego Muru Chińskiego czy Zamku Wawelskiego!
Po spacerze trochę zgłodniałem i skorzystałem z oferty „Five Guys” – burgerowni. Sama kanapka była okej, ale frytki… najgorsze, jakie jadłem.
Nie będę Was zanudzał innymi ciekawymi miejscami w Chicago, bo to nie jest przewodnik turystyczny. A poza tym – wystarczy tego chodzenia na dziś. Pora wrócić do apartamentu i spotkać się z Jankesem Romanem.

Tip: Jeżeli macie ochotę na naprawdę dobrego burgera, polecam Mr. Beef w dzielnicy River North lub tradycyjną chicagowską pizzę – Pequod’s Pizza w Lincoln Park.
Expo i Endorfiny, czyli organizacyjna perfekcja
Kolejna słabo przespana noc. Tym razem obudziłem się o 6:30, a po ósmej poszliśmy na dobrą kawę i lekkie śniadanie, bo czekał nas poranny Shake Out Run. Pogoda była idealna – cudowne słońce, praktycznie bezchmurne niebo i około 20°C.
Dotarliśmy na miejsce, gdzie około 200 osób zebrało się, by wspólnie przebiec kilka kilometrów w konwersacyjnym tempie i rozprostować nogi przed jutrzejszym maratonem. Podczas biegu rozmawialiśmy z organizatorkami z grupy Endorfin Team o maratonie i o Chicago. Poznaliśmy sporo osób i dostaliśmy koszulki na pamiątkę.
Na koniec – dobre ciastko, izotonik i byliśmy gotowi, by pojechać po pakiety startowe.
Expo mieściło się w ogromnym budynku. Oczywiście – wszystko duże i pełne ludzi, ale perfekcyjnie zorganizowane. Podeszliśmy do jednej z osób z iPadem, która sprawdziła nasze dane i od razu skierowała nas do właściwego stanowiska.

Podszedłem praktycznie bez kolejki (przede mną była tylko jedna osoba), a uśmiechnięta wolontariuszka przywitała mnie słowami: „Hi Simon!” – taka drobnostka, a jak miło. Już miała informację z iPada, że się zbliżam. Dała mi numer startowy i torbę z gadżetami, a na końcu miałem odebrać koszulkę.
Na Expo – tradycyjnie – zdjęcia, pamiątki i obejście wszystkich wystawców. W porównaniu do Berlina: dużo lepiej zorganizowane, mniejsze kolejki, mniej nerwów, mniej ludzi – po prostu większy porządek. Ani razu nie czułem, że na tym maratonie biegnie ponad 50 000 ludzi. Wszystko działało perfekcyjnie.
A przecież była sobota, i wszyscy ostrzegali, żeby czasem nie iść w sobotę, bo będą tłumy! Na koniec spotkaliśmy znajomych Romana i wszyscy ruszyliśmy na obiad.
Tip: Jeżeli chcecie kupić oryginalne koszulki lub bluzy biegowe Nike sygnowane Chicago Marathon, polecam iść na Expo w czwartek lub w piątek rano. Niestety potem może już być problem z dostępnością rozmiarów.

Na koniec dnia kolacja we włoskiej restauracji w naszej dzielnicy – ładowanie węglowodanów przed biegiem. A potem przygotowanie rzeczy na kolejny dzień i do spania.
Piękny dzień na zrobienie życiówki
Wstałem w miarę wyspany. Każda kolejna noc była lepsza, a ta trzecia – bliska ideału. Pora jednak jak na mnie szalona – 5:20. Start mieliśmy o 7:35, więc do biegu ponad dwie godziny.
Szybki prysznic i śniadanie – dziwne bułki z supermarketu z Nutellą i herbata.
Tip: Organizatorzy proszą, by być wcześniej na starcie – najlepiej 2 godziny przed biegiem. Jednak jeśli nie lubicie stać bez sensu w tłumie, denerwować się i tracić czas, polecam przybyć około 30 minut przed startem.

Zamawiamy Ubera i wyjeżdżamy z domu o 6:20, zaopatrzeni w żele, batony energetyczne i butelki z napojem Maurten. Uber podwiózł nas w 15 minut do miejsca, gdzie złapaliśmy metro. Po kolejnych 7 minutach byliśmy już na miejscu.
Cała podróż z przejściem przez bramki kontrolne do strefy zajęła nam 26 minut. Najwięcej czas zabrało zostawienie toreb z ubraniami na zmianę – ludzi było bardzo dużo, a park ogromny. Depozyty znajdowały się na końcu.
Po drodze mijaliśmy setki toalet, a co jakiś czas na specjalnych platformach stali informatorzy. Organizacja perfekcyjna. W porównaniu z Berlinem – niebo a ziemia.
Jeszcze życzyliśmy sobie powodzenia i udaliśmy się do swoich stref. Kiedy wchodziłem do strefy B, było 12 minut do startu – idealnie.
Stałem wśród tłumu biegaczy i miałem w głowie różne myśli. Pomyślałem o przygotowaniach, o setkach wybieganych kilometrów w upale i zimnie. Pomyślałem, jak fajnie tu być – z tymi uśmiechniętymi ludźmi.

Byłem skupiony i spokojny. Czułem, że to będzie dobry dzień. Dotarłem na start w zdrowiu, nic mnie nie bolało i czułem się dobrze. Pozostało tylko zrealizować plan i pobiec tak, jak wcześniej ustaliłem.
Nad głową słyszałem helikoptery, potem hymn amerykański i głos startera. Kiedy ruszyła elita, pomyślałem…
Nie mam wody w bidonie na pierwsze kilometry i zapomniałem zapisać sobie na ręce międzyczasów.
A tu, w Chicago, gdzie GPS szaleje, to wielki błąd.
Cholera… mam przesrane!
———- to be continuated ………
Podobne Posty
11 sie 2025
Zawody
28 lip 2025
Zawody
Rozpocznij Przygodę z Amerykańskim Systemem Treningowym
Pobierz bezpłatny 7-dniowy plan treningowy oparty na metodologii Telos i przekonaj się, jak amerykański system treningowy może zmienić Twoje bieganie. Dodatkowo otrzymasz praktyczne wskazówki, jak analizować swoje treningi.



