Blog

-

Próba złamania bariery czterech minut przez Faith Kipyegon

Próba złamania bariery czterech minut przez Faith Kipyegon

3 lip 2025

Recenzja

Próba złamania bariery czterech minut przez Faith Kipyegon
Próba złamania bariery czterech minut przez Faith Kipyegon
Próba złamania bariery czterech minut przez Faith Kipyegon

Heroiczny wysiłek, kontrowersje i niewygodne pytania

W ostatnich tygodniach świat lekkoatletyczny z zapartym tchem obserwował specjalnie zorganizowaną próbę Faith Kipyegon. Próba ta miała na celu złamanie czterominutowej bariery na milę. To był historyczny moment — najlepsza średniodystansowa biegaczka w dziejach kobiet stanęła przed wyzwaniem, które dotychczas uznawano za niemożliwe.

Wydarzenie zorganizowane przez Nike miało wszystko: prestiż, medialne nagłośnienie, najnowszą technologię, a także… kontrowersje. Choć wynik — 4:06.4 — i tak zapiera dech, cień na całości rzuca sposób jego ogłoszenia oraz metody pomiaru. Czy doszło do oszustwa? Co poszło nie tak? Czy kobiety są już blisko złamania tej granicy? Sprawdźmy to krok po kroku.

Czy Nike oszukiwało?

Oficjalny czas Faith Kipyegon to 4:06.4, jednak początkowo zegar zatrzymał się na 4:06.9. Skąd ta różnica? Nike — jak wynika z doniesień — nie zastosowało tradycyjnego pomiaru od momentu wystrzału startera (tzw. gun time), ale rozpoczęło odliczanie od momentu, gdy Faith faktycznie zaczęła się ruszać, eliminując czas reakcji na strzał.

To absolutnie bezprecedensowe. W historii lekkiej atletyki czas ZAWSZE liczony jest od wystrzału startera. Praktyka zastosowana przez organizatorów byłaby akceptowalna może w biegach ulicznych, ale nie na torze lekkoatletycznym. Dlaczego to ważne? Gdyby Faith przebiegła np. 4:00.4, a czas „skorygowano” jak wcześniej — rezultat wyglądałby na złamanie czterech minut.

W świecie sportu czas musi być święty. Nike, próbując wykreować spektakularny marketingowy sukces, naruszyło tę fundamentalną zasadę.

Dlaczego się nie udało?

Start i początek biegu

Co było ciekawe – użyto świateł tempa (pace lights), które pomagają równomiernie rozłożyć wysiłek, blokując pacemakerów i zawodnika na konkretnym tempie.

Ale jeśli spojrzymy na ustawienie tych świateł i sposób organizacji – wygląda na to, że nawet organizatorzy nie wierzyli, że ona faktycznie złamie 4 minuty. Skąd to wiemy? Z analizy, jak ustawiono tempo świateł. Pierwsze 400 m: 60,4 s. Drugie: 60,2 s. Trzecie: 59,6 s. Czwarty odcinek miał być szybszy, ale nikt nie łamie 4 minut w taki sposób.

Zwykle idealny bieg na milę to: nieco szybsze pierwsze 400 m, lekki spadek tempa na 2. i 3. okrążeniu, i mocne przyspieszenie na końcówce. Trzeci odcinek to psychiczna ściana – jesteś zmęczony, ale meta wciąż daleko. Te ustawienia tempa – zwłaszcza pierwsze 60,4 – sugerują, że liczono na wynik około 4:03, jeśli dobrze pójdzie.

Bieg rozpoczął się mocno — pierwsze 400 metrów Faith przebiegła w około 60.2 sekundy. Problem w tym, że by trzymać tempo na złamanie 4 minut, każde okrążenie powinno wynosić mniej więcej 59.6. Już po pierwszym okrążeniu stało się jasne, że tempo jest za wolne.

Pierwsze 400 m: 60,2 s – za wolno na wynik sub-4. Dystans mili to nie 1600 m, tylko 1609,334 m. Te dodatkowe 9,3 metra to około 1,5 sekundy. Więc jeśli chcesz pobiec sub-4, musisz biec każde 400 m w około 59,6 s. Kiedy Faith pobiegła 60,2 na pierwszym 400 – było już wiadomo, że nie da rady wrócić do tempa sub-4. Bieg na milę to balans – biegniesz na granicy wytrzymałości, ale nie przekraczasz jej zbyt wcześnie.

Środkowe etapy biegu

800 m: 2:00.7 (czyli połowa dystansu – w przeliczeniu 201.4). To oznacza, że była na tempie około 4:03 – co i tak jest fenomenalne, ale nie wystarczające. 1200 m: 3:01.9 – tempo wyraźnie spada. Trzeci odcinek to walka – tu zwykle zawodnicy się poddają, bo boli, a finisz jeszcze daleko. W ostatnim okrążeniu czujesz już metę i potrafisz się zmobilizować. Ale trzecie okrążenie – to prawdziwe piekło. Ból jest ogromny, a meta jeszcze niewidoczna.

Finisz i czas końcowy

Faith była bardzo waleczna – dała z siebie wszystko, by utrzymać tempo. Ostatni odcinek – to moment, gdy “niedźwiedź wskoczył jej na plecy”. Ostatecznie 4:06.9 (oficjalny czas). W przeliczeniu na 1600 m: 4:05.4. To znaczy, że ostatnie 400 m pobiegła w 63,5 sekundy – mocny spadek z 60-61 sekund na początku.

Dlaczego Kipchoge mógł, a Faith nie?

Nike próbowało powtórzyć sukces projektu Breaking2 z Eliudem Kipchoge. Liczyli, że podobna optymalizacja da Faith odpowiedni „boost”. Zastosowano m.in.:

  • 13 pacemakerów w formacji przeciwwiatrowej

  • świetlne tempo (wave lights) ustawione pod konkretny plan

  • zmodyfikowane kolce – lżejsze, ale nie przełomowe

  • oddychające kombinezony i materiały aerodynamiczne

Jednak bieganie na milę to nie maraton. Drafting daje mniejsze korzyści, a różnice w efekcie są liczone w sekundach, nie minutach. Superkolce? Faith już ustanowiła w nich rekord świata. Wydajność została już niemal wyciśnięta do granic.

Psychologia równie ważna jak fizyka

Problem z psychologicznego punktu widzenia polega na tym, że psychologicznie, gdy biegniesz milę i balansujesz na granicy swoich możliwości, bardzo pomaga być tuż za kimś, „przyklejonym” do prowadzącego. Dlaczego to takie ważne? Bo dzięki temu możesz dosłownie „wyłączyć mózg”. Myślisz tylko: „Jestem na tempie. Mam się tylko trzymać tej osoby przede mną. Trzymaj się. Trzymaj się. Trzymaj się.”

A kiedy zaczyna być ciężko, twoim jedynym zadaniem jest nadal „trzymaj się”.

Wyobraź sobie, że między tobą a prowadzącym jest lina. Nie pozwól jej pęknąć. Może się naciągnąć, ale nie może się przerwać. Gdy jesteś już 5, 4 albo nawet 3 metry za prowadzącym, to zaczyna się wydawać… wiecznością – zwłaszcza kiedy zmęczenie i dyskomfort rosną. Dlaczego? Bo twój mózg szuka powodów, by cię przekonać do zwolnienia albo zejścia z trasy.

Twój mózg cię chroni – mówi: „Jesteśmy w ogromnym bólu, mleczan rośnie, to okropne – zwolnij, żeby chronić mięśnie i ciało.” I wtedy toczy się wewnętrzna walka. Twój mózg szuka „słabych punktów”, by przekonać cię, że to już koniec.

Jednym z takich punktów jest percepcja dystansu – zaczynasz widzieć małą przerwę jako wielką lukę. Sam byłem w wyścigach, gdzie ta mała przerwa wydawała się przepaścią. Gdy pracuję z elitarnymi biegaczami w ramach treningu mentalnego, proszę ich, by obejrzeli swój bieg jeszcze raz.

I pytam: „Co czułeś w tym momencie? Co czułeś, gdy zaczynałeś tracić kontakt?” Odpowiadają: „Ta przerwa wydawała się wiecznością. Była ogromna.”

A potem oglądają powtórkę i mówią: „Wow, byłem tuż za. Wciąż w grze. To nie była żadna luka.” Kiedy oglądasz z perspektywy trzeciej osoby, jesteś obiektywny. Ale w środku wyścigu, ta przerwa wydaje się ogromna.

Myślę, że jednym z błędów w tym biegu było to, że pojawiła się luka – Faith nie biegła tuż za pacemakerem. A to jest ogromnie ważne psychicznie i mentalnie – być „przyklejonym” do prowadzącego.

Teraz przejdźmy do pytania: Czy Faith Kipyegon może się jeszcze zbliżyć do złamania 4 minut? Co będzie potrzebne, żeby kobieta pobiegła milę poniżej 4 minut?

Czy kobieta może złamać 4 minuty?

Problem Kipyegon jest następujący. Ma ona światowej klasy wytrzymałość — jest jedną z najlepszych biegaczek na 3000 m i 5000 m na świecie. Jej wynik to 14:05 czy 14:06, tuż przy rekordzie świata. Fenomenalna wytrzymałość.

Ale problem polega na tym, że Kipyegon nie ma rezerwy szybkości ani przewagi prędkościowej. Choć rzadko startuje na 800 m, to na podstawie tych kilku startów i danych porównawczych można oszacować, że w idealnych warunkach pobiegłaby najlepiej 1:54 wysokie, 1:55 niskie.

To oznacza, że nie pokona Keely Hodgkinson ani Athing Mu, które biegały szybciej. Brakuje tej “luki prędkościowej” Nawet mając najlepszą na świecie wytrzymałość — to nie wystarczy. Dla porównania, mężczyźni, którzy łamią barierę 4 minut w mili, nawet ci najbardziej wytrzymałościowi, wolni i “i z wolno-kurczliwymi włóknami mięśniowymi”, biegają 800 m w 1:53. A standardem, by myśleć o złamaniu 4 minut na milę, jest co najmniej 1:52, a najlepiej 1:51 lub szybciej.

Problem. Kipyegon nie jest w stanie tego zrobić. I problem jest głębszy — żadna kobieta na świecie, ani w historii kobiecego sportu, jeszcze nie mogła.

Skąd to wiemy?

Rekord świata na 800 m kobiet to 1:53 z hakiem, ustanowiony ponad 40 lat temu przez zawodniczkę, której zdjęcie możesz wygooglować — i wyciągnąć własne wnioski. Nazwijmy to… mało wiarygodnym wynikiem. Więc jeśli nawet najbardziej podejrzany rekord w historii nie daje wystarczającego buforu szybkościowego, to znaczy, że brakuje go wszystkim.

Co musi się zmienić?

Kobiety muszą być szybsze na 800 m, by móc się poprawić na 1500 m, a dopiero potem — zbudować na tym sub-4 mile. Ale co ważne — ta zawodniczka nie może być typową 800-metrową specjalistką, jak Athing Mu, bo potrzebna jest też światowej klasy wytrzymałość. Trzeba będzie połączyć dwie rzeczy:

• 800 m w 1:52,

• i 5000 m poniżej 14 minut.

Obecnie nikt na świecie tego nie ma. Czy kiedyś się to wydarzy? Prawdopodobnie tak. Szczególnie jeśli pojawią się nowe przełomowe technologie (nie mówiąc o mniej uczciwych “przełomach”). Podsumowując Ogromne uznanie dla Kipyegon. Podjęła próbę, wyszła szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, nawet w przeliczeniu na dystans pół mili.

Wniosek

Próba, która Zasługuje na Szacunek

Trzy czwarte mili – pobiegła szybciej niż kiedykolwiek wcześniej w wyścigu i podjęła ryzyko, nawet jeśli nie miała tempa by złamać cztery minuty na milę. Ale spróbowała. I to budzi ogromny szacunek.

Właśnie dlatego jest uznawana za jedną z największych biegaczek wszech czasów. Wielkie brawa dla niej – to zasługuje na uznanie. Co trochę frustruje, to marketing wokół wydarzenia. Zmienianie oficjalnych czasów na czas z chipa albo coś w stylu „moving time” – to naprawdę mi się nie podoba. To po prostu nie jest w porządku. Jeśli jest jedna rzecz święta w lekkoatletyce, to to, że pomiar czasu zawsze wygląda tak samo.

Gdy Kipchoge próbował złamać barierę dwóch godzin, nie dostał startu lotnego, nie kombinowano z pomiarem – liczyło się od strzału do mety. Nie chcemy widzieć kogoś, kto próbuje pobić rekord Usaina Bolta na 100 metrów, dostając 5-metrowy rozpęd przed startem. Bo wtedy oczywiście to zrobi. Ale to nie tak działa nasz sport. Rozumiem, że to był specjalnie zorganizowany event, ale cała reszta – pacemakerzy, buty „super-shoes”, tempo – to było jawne. Natomiast ukryto, że nie będą liczyć czasu od strzału –to było podejrzane. Nie jestem zaskoczony, ale mimo wszystko rozczarowany.

To nie jest wina Kipyegon – ona nie miała z tym nic wspólnego. To decyzja Nike i organizatorów, nie wiem dokładnie kogo. Obiektywnie – fajnie było to oglądać. Chciałbym jednak zobaczyć Kipyegon w prawdziwym wyścigu. Zamiast brać grupę mężczyzn do prowadzenia, można by było wziąć drugą lub trzecią najlepszą kobietę na świecie, poprowadzić ją tempem do 1100–1200 metrów,a ostatnie 400 metrów zostawić Kipyegon. Uważam, że wtedy pobiłaby rekord świata i prawdopodobnie pobiegła prawie tak samo szybko jak w tej próbie, tylko przy lepiej rozłożonym tempie. Byłoby to ciekawsze wydarzenie.

Brawo dla Nike i innych za promowanie sportu i za to, że zwrócono uwagę na Kipyegonto trzeba docenić.

Ale realnie rzecz biorąc – kiedy pierwsza kobieta zejdzie poniżej 4 minut w mili (a to pewnie jeszcze trochę potrwa), musimy poczekać aż ktoś pobiegnie okolice 4:03 w normalnym wyścigu, żeby mieć w ogóle szansę.

I kiedy już to się wydarzy – jako purysta uważam, że powinno się to stać w zwykłym wyścigu, bez żadnych „ale”, bez gwiazdek, bez gdybania. Dlaczego? Bo wtedy taka zawodniczka zasługuje na nieśmiertelność, taką, jaką otrzymał Roger Bannister.

Ciekawostka – Bannister kiedyś próbował przeprowadzić eksperymentalną próbę, gdzie pacemakerzy startowali normalnie, a jeden specjalnie biegł bardzo wolno, żeby dać się zdublować i potem wejść na tor jako „nowy pacemaker” na drugą połowę biegu. I cieszę się, że Bannister nie wybrał tej drogi w swoim oficjalnym biegu na sub-4, tylko zrobił to legalnie i zgodnie z zasadami: dwóch pacemakerów, jeden do 800 m, drugi trochę dalej niż 1200 m. Pomogli – ale w dopuszczalny sposób, bez pytań, bez wątpliwości.

Mam nadzieję, że kobieta, która pierwsza pobiegnie poniżej 4 minut, zrobi to w taki sam sposóbżadnych gwiazdek, żadnych znaków zapytania.

Z jednej strony – super, że było zainteresowanie.

Z drugiej – szkoda tego kombinowania z pomiarem czasu,

który wyglądał jak czas z aplikacji Strava.